sobota, 14 kwietnia 2012

Raz pierwszy!

Będzie krótko.

Wstęp chyba zbędny. Po prostu połknęłam bakcyla.
Blogująca mama...

Chcę pisać, czy ktoś to będzie czytał? Okaże się!
Może za kilka lat Młody tu zajrzy?

Dlaczego właśnie dziś?
Chciałam już dawno.
Ale dziś...
Bo doświadczyłam czegoś, czego najgorszemu wrogowi się nie życzy...
Bałam się o życie, moje, mojej Mamy i co najważniejsze a zarazem najstraszniejsze o życie mojego Syna.
Wystarczyło kilka, kilkanaście sekund a mogło nas tu nie być.
Napiszę krótko.
Ktoś czuwał nad nami, ktoś mi podpowiedział, wróć jeszcze do regału z kosmetykami...a dopiero do kasy.
Gdyby nie to, wyszłabym ze sklepu chwilkę wcześniej, wprost pod koła ciężarówki, która z niewiadomych przyczyn staranowała sklep, wbiła się w ścianę, kilka metrów przed nami.

Jesteśmy cali, to najważniejsze.

Refleksja. I stąd ten post.

Obiecuję koleje będą inne, pozytywne. Przynajmniej się postaram.





1 komentarz:

  1. Inka, znów czytam i znów mnie ciary przechodzą, chyba dopiero teraz, jak jesteśmy mamami to wiemy co to znaczy bać się tak naprawdę o czyjeś życie. Niesamowicie się cieszę, że skończyło się na strachu, choć wyobrażam sobie tak olbrzymi szok przeżyłaś :*
    Czekam niecierpliwie na następne posty i cieszę się, że zdecydowałaś się na bloga!

    OdpowiedzUsuń