sobota, 23 lutego 2013

Jak ryba w wodzie :)

Choróbska poszły-miejmy nadzieję-w dal więc wraz z Młodym wróciliśmy na zajęcia do cioci Asi czyli  Wodnego Przedszkola Kubuś!

Już w poniedziałek rozpoczynamy kolejny wiosenny kurs.

Tak świetnie się tam bawimy!! 
Oto dowód:







Wcale bym się nie obraziła jakby z Młodego taki Michael Phelps lub Ian Thorpe wyrósł.
Póki co oswajamy się z wodą, uczymy się przez zabawę, nurkujemy i przede wszystkim świetnie się bawimy!

wtorek, 19 lutego 2013

Dylematy młodej Matki

Prawdopodobnie szykują się zmiany.
Mama wraca do pracy a Dzieć? No właśnie??Co?!

Opiekunka czy żłobek?
Chciałoby się by była opcja inna- Dziadkowie ale niestety nasz rząd jest nieugięty i do 67 roku życia pracować musimy. Z racji tego Dziadkowie też pracować muszą.
Rodzice myślą intensywnie. 

Są za i przeciw.

Żłobek:
Za:
- kontakt z dziećmi
- rozwój w grupie rówieśników
- nauka przebywania w grupie

Przeciw:
- choroby/zarazki/infekcje/wirusy... i tak aż Dzieć nabierze odporności!
- Jedna/Dwie opiekunki na dość sporą grupę dzieci!
- Odseparowanie od mamy!!!!
- Strach (Matki strach), że nikt nie przytuli/nie wytrze noska/nie pogłaszcze po główce gdy Staś/Jaś/Zosia klockiem uderzą, że do spania zmuszać będą gdy Dzieć nie będzie chciał, że jeść każą gdy apetytu brak i wiele, wiele innych!
- Rodzic przeoczy wszystkie "pierwsze razy"!

Opiekunka:
Za:
- Dzieć ma wyłączność- jest jeden!
- Dziecko przebywa w domu, w znanym mu środowisku, wśród swoich zabawek...
- Możliwość zainstalowania kamery (wiem, okropne to ale cóż- prawdziwe)!
- Możliwość kontroli- wpadam do domu pod pozorem zabrania dokumentów/przywiezienia czegoś!
- Sama wybieram TĄ właściwą!

Przeciw:
- Obca osoba wychowuje nam dziecko!
- Obca osoba krząta się po domu!
- Strach, że trafi się nam jedna z tych "cudownych", o których ostatnio wszędzie można poczytać! (nawet ciężko mi określić taką "opiekunkę" jednym słowem- sadystka ? może i to będzie dobre)


I teraz pytanie. Jak wybrać odpowiedni żłobek, odpowiednią opiekunkę??

Po ostatnich aferach- z prywatnym żłobkiem we Wrocławiu, prowadzonym przez rzekome "Panie mgr psychologii- po ośmiu klasach podstawówki" trudno mi uwierzyć, że w innych placówkach nie jest podobnie. Grupa 10-15 dzieci, dwie maksymalnie trzy opiekunki. Jak sobie dają radę? Przecież czasem JEDNA Matka ma problem z JEDNYM dzieckiem...

Opiekunka znęcająca się nad dzieckiem, pijąca alkohol, paląca papierosy przy dziecku... Takiego wyboru chciało by się uniknąć, "ale przecież Kowalska ją poleciła, bo dobra, uczciwa, z podejściem do dzieci". I jak nie ufać sprawdzonej przez Kowalską i jej sąsiadkę Niani? Jak sprawdzić faktyczne referencje? Jak wybrać dobrze?
Poddać testom? Zainstalować ukrytą kamerę i zamiast pracować siedzieć i podglądać czy czasem naszemu dziecku krzywda się nie dzieje?

Dylematy Młodej Matki.
Głowa mi pęka i nie wiem nic. Wciąż nie wiem nic!

Dobranoc!




wtorek, 12 lutego 2013

Imieninowo!

Właśnie zdałam sobie dziś sprawę, że już 2 tygodnie mnie tu nie było.
Niestety ostatnio chyba daje znać o sobie tzw. depresja lub jak kto woli chandra.

Z nowości: Młody znów chory, znów antybol więc sami rozumiecie...

Dziś mój Dzieć ma imieniny :)
i takie oto coś znalazłam w internecie- oczywiście z przymrużeniem oka ;)


Aleksy – imię męskie pochodzące z greki. Nadawane było dzieciom kruchym na cześć świętego Aleksego. Matki, nadające to imię dzieciom, miały nadzieję, że będą one równie waleczne i równie szybko zginą na polu chwały.
Charakter
Ucieka przed raniącą go rzeczywistością. Kiedy ktoś go skrzywdzi, siada w kącie i zastanawia się ile w tym było jego winy. Ma żywą wyobraźnię, często rozbudowaną do tego stopnia, że nie rozróżnia jawy od snu czy marzeń. Jak jego patron, na cześć którego nosi to imię, nie boi się cudzego osądu.

Dzieciństwo i dojrzewanie  
 Aleksy jest bardzo niestały. Jednego dnia kocha się w Zosi, nosi za nią plecak, pozwala odpisywać zadanie domowe, które robi z myślą o niej, drugiego wkleja jej gumę we włosy. Nie pasjonuje go nauka, uczy się dla siebie samego. Nie znosi, gdy ktoś każe mu się czegoś nauczyć i prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Ma duszę artysty. W dorosłym życiu zostaje biznesmenem, aktorem, reżyserem, konferansjerem, lub pracuje w radiu, czy telewizji. Ich lenistwo sprawia jednak, że nie uzyskują w tych zawodach sławy, choć mogliby wiele osiągnąć.

Uczucia
Aleksy często ucieka przed jakimikolwiek uczuciami, ponieważ wiąże się to z otwarciem się, zwierzeniami i szczerymi rozmowami. Trudno go oswoić, pragnie być niezależny, choć jednocześnie fantazjuje o bezpiecznym schronieniu u boku wiernego przyjaciela, bądź przyjaciółki.

Miłość 

Najlepszy fragment :)

Kobieta, która wygląda jak mama Aleksego, gotuje jak ona, potrafi szydełkować i uwielbia go rozpieszczać na pewno podbije jego serce, choć zapewne będzie musiała go najpierw złapać. Jeśli ma nadzieję na spędzenie z nim upojnych nocy, może się nie przeliczyć.Od partnerki Aleksy wymaga głównie prania skarpetek, których musi szukać po całym mieszkaniu. Podświadomie jednak ciągnie do kobiet, które potrafią go też skarcić, gdy zrobi coś złego i potrafią zmotywować do działania.

Przyjaźń
Aleksy nie wierzy, że mógłby spotkać kogoś, kto bezinteresownie chciałby się z nim przyjaźnić. Znajomości nie zawiera w barze, gdzie pierwszej napotkanej osobie mógłby opowiadać o swoich problemach, przykrościach, jakie go spotkały, licząc na pocieszenie i że nigdy już tej osoby nie spotka.

Ulubione miejsca
Dom, dom i jeszcze raz dom. Uwielbia siedzieć w fotelu i oddawać się swojemu ulubionemu zajęciu – czyli rozmyślaniu. Potrafi godzinami patrzeć w ścianę i zastanawiać się, co mógłby zrobić. Jednak rzadko realizuje te pragnienia, ponieważ wymagają one zbyt wiele wysiłku.



środa, 30 stycznia 2013

Prezentowy zawrót głowy...

W sumie okres świąteczny już za nami i mam spokój z prezentami na jakiś czas, mimo to wczoraj przeczytałam wpis znajomej, który sprawił, że zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Co kupić dziecku 2-, 3-, 4-letniemu na urodziny ?
Co kupić 8latkowi na komunię?
Co kupić na 18tkę?

Świat oszalał!

Czy kupowanie  2- czy nawet 4latkowi na urodziny tablet'a to odpowiedni wybór?
(Dodam tablet'a w wersji dla dorosłych a nie zabawkowego! Choć ja kupowania nawet zabawkowego nie rozumiem)
Czy to po prostu wygoda rodziców, by mieć SWOJEGO laptopa, tablet'a tylko i wyłącznie do własnej dyspozycji, by nie martwić się, że nasz Dzieć znów wylał na nasze elektroniczne cudeńko soczek/kaszę/herbatę ?

Ja rozumiem, że dla swojego dziecka chce się najlepiej, chce mu się dać wszystko co najlepsze, że dzieci lubią wszystkie elektroniczne zabawki ale BEZ PRZESADY!! 

A gdzie miejsce na drewniane klocki, tablice do pisania/malowania, lalki, samochodziki ?? Gdzie gry planszowe, książeczki z wierszykami/bajeczkami czy popularne wciąż hulajnogi?
Gdzie miejsce na rozwinięcie dziecięcej wyobraźni?



Idąc tym tokiem myślenia 4 letnie dziecko dostaje na urodziny tablet.

Mając 8 lat, przystępuje do komunii. Co wtedy?
Teraz rower BMX/górski, zegarek, złote kolczyki, pierścionek, łańcuszek z medalikiem Matki Boskiej czy Pismo Święte to obciach!!

Teraz TRENDY są konsole do gier, telefony komórkowe, laptopy, aparaty cyfrowe, skutery czy quady!


Mimo (rzekomego) kryzysu na prezenty komunijne rodzice/chrzestni/dziadkowie wydają coraz więcej.
Jak więc uczyć dziecko szacunku do pieniądza?

18latek na urodziny nie chce już laptopa, aparatu czy quada! Bo to już ma! Zazwyczaj już któregoś z kolei po przecież od komunii minęło już 10lat i żaden tamtejszy prezent nie jest TRENDY.

18 latek chce samochód!
Jeszcze prawo jazdy to ja rozumiem, ale samochód ?


I cóż my rodzice mamy zrobić?? Przecież Franek/Janek/Zosia dostali samochód!
A Nasz Dzieć ma być gorszy?





środa, 23 stycznia 2013

O krok bliżej?

Będzie krótko i treściwie.
Dzięki wspaniałej Kobiecie- Mamie Dzielnego Franka mamy namiary na pewnego Doktora, który prawdopodobnie podejmie sie operacji Leona.
Jutro czeka mnie ważna i poważna rozmowa.
I rachunek- nie sumienia- a konta!

Wierzę, że damy radę!!

Uprasza sie o trzymanie kciuków!!!

Teraz mówię dobranoc i uciekam spędzić wieczór z M. Póki Mlody śpi :)

niedziela, 20 stycznia 2013

Pseudo-hodowla

Post do najprzyjemniejszych należeć nie będzie ale cóż...

Był kwiecień 2010 roku. Po ciężkiej, nieuleczalnej chorobie (FIP) odszedł nasz ukochany kocur Rupert. To był ciężki czas, dla mnie, dla nas wszystkich. Bo jednak kot nie TYLKO kot, to część rodziny.
(Rupert- 24 Grudnia 2010)

Trwały poszukiwania nowego kota. Zakochana w rasie Maine Coon postanowiłam, że taki właśnie kot zagości u nas w domu. Był to wspólny prezent od mojej Mamy i M.
19 kwietnia 2010 pojechaliśmy do Wrocławia. Wizyta w jednej hodowli, niestety coś mi podpowiadało, że to niewłaściwy wybór. Kilkanaście kotów, kilka psów w małym mieszkaniu w kamienicy, straszny fetor i dziwna rozmowa z hodowczynią sprawiła, że postanowiłam pojechać jeszcze w jedno miejsce.
Wrocław. Kamienica. Wielkie mieszkanie. Już na wstępie przywitała nas gromada psów- Staffordów. Półki na ścianach, a na nich mnóstwo pucharów, medali, szarf i dyplomów.
"Hodowczyni" bardzo miła, młoda kobieta, technik weterynarii z zawodu mówiła bardzo przekonująco. Opowiadała o hodowli Asocjacja, o swojej miłości do kotów, psów. O udzielaniu się w Związku Kynologicznym, Klubie Dream Cat's Club Byłam pod wrażeniem. Pokazała nam trzy kocury. Dwa piękne szare i jeden w kolorze beżowym. Tak! To był ten! Cudowny zielonooki kocur.

 (zdjęcie Leona zrobione jeszcze w "hodowli")

Pouczyła czym karmić, jak  karmić. Dała książeczkę, opowiedziała o szczepieniach.
Powiedziała także, że akurat nie ma już żadnego egzemplarza umowy kupna-sprzedaży ale że jak nam zależy to ona mi dośle. Zostawiłam oczywiście wszelkie swoje dane. Wtedy nie wydało mi się to podejrzane.
Nie wiem,jak mogłam być tak głupia, tak zaślepiona i tak nieodpowiedzialna ????
Nie zauważyłam jego kataru, zaropiałych oczu i małej wagi... Zaślepiła mnie miłość do niego! Chęć by wreszcie u nas zamieszkał!

Do domu wracałam przeszcześliwa! Kremuś- bo tak go nazywała "Hodowczyni" w rodowodzie miał imię Norton, jednak zostało zmienione przez nas na Leon!
Tak oto zamieszkał u nas Cudowny Kocur Leon.

Kontrolna wizyta u Naszego Weterynarza otworzyła mi oczy. Koci katar, bardzo niska waga i dziwna sprawa z książeczką zdrowia (brak wklejek przy szczepieniach, co jest normą i obowiązkiem)!
Zaczęło się leczenie. Poszło szybko i sprawnie. Ponowne szczepienia.
Mija miesiąc a kot dziwnie się zachowuje. Wizyta u weterynarza, kot ma problemy z wypróżnieniem. Lewatywa, czyszczenie... (szczegóły pominę). Myślimy- jednorazowy epizod. Mija miesiąc i znów problem. 0:30 jadę do kliniki- tym razem innej, bo wyrzuty sumienia nie pozwalały mi ściągać o tej porze Naszego Weterynarza do kliniki. Na drugi dzień jedziemy do Naszego. Znów lewatywa i inne "cuda wianki".
Zaczynam czytać, googlować, szukać! Znajduję- Mega Colon (Zespół Okrężnicy Olbrzymiej)
Nasz nie wyklucza. Robimy RTG. Potwierdzenie. Choroba genetyczna.
Kontakt z "Hodowczynią". Niemożliwe! U mnie w "hodowli" nigdy nic takiego nie wystąpiło.
Wraz z Naszym decydujemy się na leczenie farmakologiczne. Codzienne podawanie dwóch różnych leków, błonnika. Wiemy, że to czasowe. Choroba postępuje, leki przestają działać. Praktycznie raz w miesiącu widzimy się z Naszym na "odkorkowaniu" Leona. Kolejne narkozy lewatywy, czyszczenie jelita, antybiotyki...
"Hodowczyni" nie poczuwa się zupełnie do wzięcia choć częściowej odpowiedzialności za kota. Umywa ręce. Podaje jedynie telefon do swojego weterynarza, którzy rzekomo miał do czynienia z takimi przypadkami. Zero jakiejkolwiek pomocy, współczucia. NIC!
Po dość długiej i niemiłej korespondencji otrzymuję maila: że mogę kota zwrócić(!!!) a przy najbliższym miocie dostanę kota, który zostanie przebadany wzdłuż i w szerz by wykluczyć wszelkie jego wady, choroby, etc.
Jak dla mnie- kompletny brak odpowiedzialności i empatii. Po półtora roku mam ot tak, oddać Leona? Skazać go na eutanazję a na jego miejsce wziąć innego, zdrowego kota??? O nie!!

Czy ta "Hodowczyni" ma w ogóle serce? Co raz częściej mam wrażenie, że to jej sposób na biznes. Koty, psy! Dochodowa sprawa.

W chwili obecnej poszukujemy dobrego i doświadczonego weterynarza, który podejmie się przeprowadzenia u Leona operacji resekcji jelita grubego/okrężnicy. Niestety Nasz nigdy nie miał do czynienia z takim rodzajem operacji i nie chce ryzykować. Szanse na przeżycie to tylko 20-30%. Ale czy mam inne wyjście?? Nie!
Comiesięczne narkozy, lewatywy i czyszczenie jelit to zbyt duże obciążenie (także finansowe). Ostatnie dwie narkozy Leon ciężko zniósł, mimo, że dostał minimalną dawkę. Każda kolejna zwiększa ryzyko, że już nigdy się nie obudzi.

Wciąż szukam, czytam, piszę maile.
Czasu mamy coraz mniej. Licząc od wczoraj mam max miesiąc, bo tyle zazwyczaj wytrzymuje Leon i jego jelita.

Szukam też sposobu by "Hodowczyni" nie uszło to płazem. Może zdecyduje się na list do Związku Kynologicznego??



czwartek, 17 stycznia 2013

Nic się samo nie wydarzy


Uwielbiam te słowa!
Uwielbiam kobietę, która je wypowiedziała.
Uwielbiam kobietę, która motywuje mnie codziennie.

Uwielbiam ją! Po prostu!
Ewa Chodakowska.

A teraz z racji tego, by ćwiczyć z ochotą i uśmiechem na twarzy zaopatrzyłam się w nowe buty.



Mam nadzieję, że wreszcie 8 runda Turbo Spalania będzie już cała moja. Bez przeszkód.

Kiedyś na FanPage Ewy rozwinęła się dyskusja na temat tego, czy ćwiczyć na boso, czy w butach.
Ja zdecydowanie popieram ćwiczenia w butach by uniknąć kontuzji.
Dlatego też zrobiłam rachunek sumienia (i nie tylko- konta także) i stwierdziłam, że należy coś w tej kwestii zrobić.
Wygodne buty i strój, jakby nie było, sprawiają że chce się ćwiczyć.
Po moich doświadczeniach z poprzednimi, czyli okropne odciski, ból, sprawiały, że  pojawiała się frustracja! Postanowiłam zainwestować- w siebie!


Poza tym ogromnie się cieszę, że po jednym z moich postów- Być kobietą moja pewna znajoma Karolina- znana także jako Sergee :) postanowiła spróbować!
Teraz wiem co czuje Ewa, gdy kolejne osoby za jej namową także postanawiają zawalczyć o lepszą wersję samej siebie!!

Powodzenia!!